Tekst: Wojtek Maślanka

Nowojorskie akcenty na
Baltic Opera Festival

Jeszcze na początku czerwca Tomasz Konieczny śpiewał w „Latającym Holendrze” na deskach Metropolitan Opera, a niecały miesiąc później udzielał ostatnich wskazówek odtwórcom tej wagnerowskiej opery przed jej premierą w sopockiej Operze Leśnej. Była ona wystawiona w ramach Baltic Opera Festival, którego pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym również był ten światowej sławy bas-baryton.

Wojtek Maślanka

To było jego marzenie, które pojawiło się w 2009 roku, gdy po raz pierwszy wystąpił na scenie Opery Leśnej grając w „Złocie Renu” Richarda Wagnera. Już wtedy zauważył, że jest to wyjątkowe miejsce do prezentacji oper wagnerowskich. Dlatego postanowił zainicjować festiwal, który jednocześnie nawiązuje do przedwojennej tradycji wystawiania dzieł operowych w tym miejscu, które szybko zyskało miano drugiego Bayreuth, bawarskiego miasta, w którym od 1978 roku organizowane są festiwale wagnerowskie.

Marzenie sprzed kilkunastu lat udało się Tomaszowi Koniecznemu zrealizować w tym roku dzięki współpracy z gdańską Operą Bałtycką, a także wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Narodowego Centrum Kultury. Owocem tej kooperacji okazał się Baltic Opera Festival, który odbył się w dniach 14-17 lipca. Miał on dwuczęściowy charakter; pierwsza, stanowiąca inaugurację, odbyła się w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, gdzie zespół Opery Krakowskiej zaprezentował jedyną operetkę z dorobku Karola Szymanowskiego „Loteria na mężów, czyli narzeczony nr 69”.

Druga część miała miejsce w Operze Leśnej w Sopocie, gdzie dwukrotnie wystawiono „Latającego Holendera” Ryszarda Wagnera. Tym samym twórczość tego niemieckiego i zarazem uznawanego za jednego z najwybitniejszych kompozytorów okresu romantyzmu powróciła do miejsca, w którym królowała w latach 30. ubiegłego wieku.

Tomaszowi Koniecznemu, pełniącemu funkcję dyrektora artystycznego festiwalu, oraz jego dyrektorowi generalnemu Rafałowi Kokotowi udało się nie tylko nawiązać do przedwojennej tradycji Opery Leśnej, ale także przywrócić jej ówczesny blask i walory muzyczne. Okazało się, że odkryli stary i doskonały akustycznie kanał orkiestrowy, który cały czas istniał w oryginalnej formie, lecz nie tylko nie był wykorzystywany przez dziesiątki lat, ale także dodatkowo był zakryty i nikt o nim nie wiedział. Dzięki wykorzystaniu jego walorów okazało się, że orkiestra towarzysząca spektaklom operowym, ulokowana w odpowiednim miejscu, nie musiała być nagłaśniana elektronicznie, ponieważ doskonale było ją słychać w każdym miejscu Opery Leśnej.

Dodatkowo twórcy Baltic Opera Festival odkryli scenę zbudowaną z pięknych desek, które do tej pory były pokryte wykładziną. To wszystko wraz z naturalną scenerią stworzoną przez otaczający scenę las i warunkami atmosferycznymi panującymi o tej porze roku w Sopocie sprawiło, że wystawiana tam wagnerowska opera nabrała nowego i wyjątkowego charakteru oraz klimatu. Szumiący las, światła, mgła i padający czasami deszcz sprawiały wrażenie, że „Latający Holender” faktycznie grany jest na morzu. W dodatku świetna obsada artystyczna sprawiła, że zarówno publiczność, jak i krytycy byli pod wielkim wrażeniem tego, co zobaczyli i usłyszeli.

Niestety nie dane im było zobaczyć na scenie jednego z najważniejszych oraz najpopularniejszych obecnie na świecie śpiewaków wagnerowskich oper i zarazem pomysłodawcy Baltic Opera Festival – Tomasza Koniecznego. Również ten słynny bas-baryton ogromnie tego żałował, tym bardziej że kilka tygodni wcześniej śpiewał w „Latającym Holendrze” wystawianym w nowojorskiej Metropolitan Opera.

„Boleję nad tym, że nie mogę zaśpiewać tej partii na Baltic Opera Festival, ale dzień po premierze mam próbę generalną ‘Złota Renu’ w Bayreuth, w poniedziałek ‘Walkirii’, a w środę ‘Siegfrieda’ – trzech oper, w których śpiewam partię Wotana” – mówił w jednym z przedfestiwalowych wywiadów. Jednak niektórzy mieli okazję zobaczyć go w akcji, bowiem jako dyrektor artystyczny sopockiego festiwalu, a także współreżyser „Latającego Holendra” nie tylko udzielał wskazówek innym artystom w trakcie kilkudniowych przygotowań, ale także zaśpiewał podczas próby generalnej.

Znany wśród nowojorskiej Polonii fotograf Wojtek Kubik, który dokumentował zarówno sopocki festiwal, jak i jego przygotowania, stwierdził, że: „Tomasz Konieczny dbał o każdy szczegół i doglądał wszystkiego tak skrupulatnie jakby pielęgnował dziecko w pieluszkach”. Nie mogąc jednak wystąpić w tej operze podczas festiwalu, swoją partię tytułowego Holendra powierzył innemu doskonałemu śpiewakowi – Andrzejowi Dobberowi, który wielokrotnie wykonywał tę rolę na prestiżowych scenach.

Generalnie zarówno przy całym festiwalu, jak i w tej wagnerowskiej operze zaangażowani byli artyści światowego formatu. Wśród nich – prócz Tomasza Koniecznego i Andrzeja Dobbera – byli: Ricard Merbeth (rola Senty), Małgorzata Walewska (Mary), Franz Hawlata (Daland), Stefan Vinke (Eric), Dominik Sutowicz (Sternik), a także scenograf Boris Kudliczka czy też maestro Marek Janowski, specjalizujący się w muzyce Richarda Wagnera i wspaniale dyrygujący orkiestrą.

Doskonała była także obsada reżyserska, którą wraz z Tomaszem Koniecznym, autorem całej koncepcji, tworzyli: Łukasz Witt-Michałowski i Barbara Wiśniewska. W sumie, w przygotowanie Baltic Opera Festival zaangażowanych było prawie 300 osób z całego świata.

Niewykle prezentował się Komitet Honorowy festiwalu, w którym zasiadali m.in.: Elżbieta Penderecka, założycielka i prezes Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena, dyrektor Teatru Wielkiego-Opery Narodowej i zarazem były minister kultury RP Waldemar Dąbrowski, dyrektor Narodowego Centrum Kultury prof. Rafał Wiśniewski, dyrygentka, kompozytorka i była minister kultury RP Joanna Wnuk-Nazarowa, dyrektorka Bayreuther Festspiele prof. Katharina Wagner, dyrektor Metropolitan Opera w Nowym Jorku Peter Gelb, dyrektor Teatro alla Scala i były dyrektor Wiener Staatsoper Dominique Meyer, były dyrektor Teatro del Maggio Musicale Fiorentino i zarazem wieloletni dyrektor Opernhaus Zürich, Salzburger Festspiele, Teatro alla Scala Alexander Pereira, dyrektor Wiener Staatsoper Bogdan Roščić, dyrektor Opernhaus Zürich Andreas Homoki, wicedyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Stanisław Leszczyński. Nazwiska ta świadczą, że Baltic Opera Festival był imprezą o światowym formacie.

Również zainteresowanie tym wydarzeniem było ogromne. Frekwencja wyniosła 4500 osób, zatem widownia wypełniona była prawie do ostatniego miejsca. To wszystko jest nie tylko dowodem, że pomysł reaktywowania operowego festiwalu w jej trójmiejskiej kolebce – nomen omen Operze Leśnej – był genialny, ale także wróży mu ogromną przyszłość. Jedno jest pewne, że od teraz twarz i piękny głos Tomasza Koniecznego będą się kojarzyć nie tylko z operami i teatrami w Nowym Jorku, Wiedniu, Lipsku, Berlinie czy Tokio, ale także z Sopotem i Gdańskiem.

Podczas Baltic Opera Festival oprócz słynnego polskiego bas-barytona kojarzonego z Metropolitan Opera, czy też udziału jej dyrektora Petera Gelba w Komitecie Honorowym, były także inne nowojorskie elementy. Na pewno do nich należała wystawa fotograficzna, przygotowana przez Wojtka Kubika, który także utrwalił ten operowy festiwal na kliszy.

„Dostałem propozycję zorganizowania wystawy pt. ‘Polacy w Metropolitan Opera’. Pokazałem 30 zdjęć, które były zainstalowane wzdłuż alejki prowadzącej od bramy na widownię. Tak więc wszyscy uczestnicy festiwalu musieli przejść obok tej wystawy. Na końcu ekspozycji był duży plakat z moim zdjęciem i biogramem” – opowiada doskonale znany nowojorskiej Polonii fotograf.

Na wystawie tej byli wszyscy polscy artyści, którzy śpiewali w ostatnich latach w Metropolitan Opera. Wśród nich były zdjęcia m.in.: Piotra Beczały, Mariusza Kwietnia, Artura Rucińskiego, Edyty Kulczak, Aleksandry Kurzak i oczywiście Tomasza Koniecznego.

„Wystawę tę można było oglądać przez cały czas trwania festiwalu i podziwiało ją wielu ludzi, a nawet artyści, którzy brali w nim udział. Wśród nich był tenor Stefan Vinke, śpiewający w ‘Latającym Holendrze’ rolę Eryka, z którym później rozmawiałem i powiedział mi, że bardzo mu się te zdjęcia podobały. Dostałem też dużo pozytywnych opinii i ocen od innych osób” – podkreślił z dumą Wojtek Kubik.

Ekspozycję zdjęto wraz z końcem festiwalu, ale została w Trójmieście i będzie ponownie zaprezentowana w Operze Bałtyckiej w trakcie wystawiania tam „Latającego Holendra”, co powinno nastąpić niebawem. Również zdjęcia, które Wojtek Kubik robił podczas festiwalu, będą wykorzystane do promocji jego kolejnych edycji, ale także do albumów, jakie mają być w przyszłości wydane.

„Dla mnie to było wielkie przeżycie i zarazem ukoronowanie prawie 20-letniej współpracy z Metropolitan Opera. Wystawa w tak prestiżowym miejscu i podczas tak ważnego festiwalu to wielki zaszczyt i wyróżnienie, jakie mnie spotkało” – powiedział Wojtek Kubik. W dodatku była to największa ekspozycja jego zdjęć, jaką kiedykolwiek miał okazję pokazać. Część tej wystawy była wcześniej zaprezentowana w Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku, podczas zorganizowanej tam na początku czerwca uroczystości promującej Baltic Opera Festival.

Wojtek Kubik był też festiwalowym fotografem z nieograniczonymi możliwościami robienia zdjęć, dzięki czemu bardzo dokładnie udokumentował to pierwsze ważne operowe wydarzenie odbywające się w sopockiej Operze Leśnej, a także w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, gdzie miała miejsce inauguracja festiwalu. Polonijny fotograf był zadowolony nie tylko z wystawy, jaką zaprezentował podczas Baltic Opera Festival, czy też możliwości robieni zdjęć podczas tego artystycznego wydarzenia, ale także z możliwości zobaczenia „Latającego Holendra” na otwartej scenie.

„Przygotowania trwały kilka dni, więc mogłem dobrze wszystkiemu się przyjrzeć. Było to dla mnie nowe doświadczenie i przeżycie związane z operą wystawianą na zewnątrz, a nie w teatrze. Czasem padał deszcz, czasem nawet była ulewa, tak więc to wszystko miało inny charakter oraz specyficzny i niepowtarzalny klimat” – podkreślił Wojtek Kubik.

Nowy Dziennik – Nowojorskie akcenty na Baltic Opera Festival

Subskrybuj newsletter aby otrzymywać najnowsze informacje związane z działalnością klubu

Contact Information

© 2023 Polish-American Photographic Club